Hola a
todos! Me alegro mucho de poder daros la bienvenida y desde este
momento compartir algunas de mis impresiones sobre las experiencias
que viviremos durante el viaje. Mi primer post estará escrito en
mi lengua materna porque lo he prometido a mis compatriotas. Los
próximos intentaré publicarlos en polaco y español. Ayy...¡qué
emoción! :)
Witajcie
kochani! Ogromnie sie ciesze, ze moge wam zaprezentowac moj pierwszy
post dotyczacy podrozy na magiczna Isla Mujeres. Mam nadzieje, ze
bedzie to dla was przyjemna i wzbogacajaca lektura. Jesli
chcielibyscie dowiedziec sie czegos wiecej na temat tego i innych
miejsc, o ktorych pozniej, smialo pytajcie. Chcialabym moc zabrac was
wszystkich w te podroz, chocby wirtualnie!
Pierwsze chwile w naszym
pokoiku na pietrze w hostelu Poc-Na. Leze na lozku wsluchujac się w
uderzajacy o sciany budynku deszcz i przygladajac się lisciom
palmowym, które z potezna sila kolysze huczacy wiatr. To moja
pierwsza w zyciu karaibska ulewa! Wspaniale jest moc się przygladac
potedze przyrody z bezpiecznej przystani jaka jest nasz nowy dom.
Przyjechalismy tu
przedwczoraj. Lot z Dusseldorfu do Cancun był dlugi i meczacy. Mimo
wszystko spedzilismy go w dość roznorodny sposob. Momenty snu
przenikal czas na ogladanie filmow, które moglismy wybrac sposrod
pokaznej listy oferowanej nam w samolocie oraz sluchanie muzyki.
Jednak najwspanialsza była rozmowa o tym wydarzeniu w naszym zyciu,
gdy zdecydowalismy się zostawic wszystko za soba i rozpoczac razem
nowy etap na budzacym wciąż tajemnice kontynencie- Ameryce
Lacinskiej. Jestesmy otwarci na wszelkie niespodzianki jakie może
przyniesc nam podroz. Wiemy bowiem, ze Wszechswiat przygotowal dla
nas cos, co na zawsze zmieni nasze postrzeganie swiata.
Isla Mujeres polozna jest
niedaleko Cancun. Aby się tu dostac postanowilismy wybrac przeprawe
promem do Puerto Juarez. Juz pierwsze minuty przejazdzki po Morzu
Karaibskim umilil nam koncert meksykanskiego gitarzysty, który
wprowadzil nas w nastroj tej magicznej ziemi Majow piosenka „El
Pescador” Lily Downs. Wiala ciepla bryza, a lodz mknela z duza
predkoscia, pozostawiajac po sobie morska piane. W oddali tlily się
już swiatla domostw na wyspie, które witaly nas niesmialo.
Zamknelismy oczy i po prostu byliśmy. W powietrzu pachnialo
wolnoscia i obietnica niezapomnianych w naszym zyciu chwil.
Po dotarciu do Puerto
Juarez rozpoczelismy poszukiwania hostelu Poc-Na, który wczesniej
nam polecono. Okazalo się, ze to przystanek na drodze hippiesow oraz
podobnych do nas poszukiwaczy wrazen w roznym wieku i o roznej
narodowosci. Szczegolnie milo wspominam staruszka z Anglii, który
pomimo zewnetrznych oznak uplywajcego czasu pelen był wigoru,
optymizmu i checi blizszego poznania nowo przybylych. Spedzilismy
razem krotki czas na pogawedce oraz wymienilismy spostrzezenia na
temat swiata i jego skarbow. Hostel oferowal ponadto bezplatne lekcje
jogi na plazy kazdego ranka i koncerty znanych meksykanskich
artystow. Gdyby nie to, ze nasz pobyt na wyspie okazal się niezwykle
krotki z powodu warunkow pogodowych z pewnoscia skusilibysmy się na
uczestnictwo w jednej z propozycji.
Nastepnego dnia po
dotarciu na Isla Mujeres wybralismy się w przejazdzke rowerowa po
wyspie. Okazalo się, ze nie trudno objechac ja w ciagu kilku godzin.
Ma ona zaledwie 8 km dlugosci. Podczas podrozy na jej przeciwlegly
brzeg zdalismy sobie sprawe z tego, ze nielatwo zblizyc się do
wybrzeza aby zazyc kapieli w morzu i znalezc mniej uczeszczany
zakatek. Cala zachodnia część Isla Mujeres zajeta jest przez
prywatne posiadlosci i eleganckie kurorty, co choc tak popularne w
dzisiejszych czasach wciąż mnie zaskakuje. Aby dostac się do
najpiekniejszych zakatkow swiata musisz zaplacic odpowiednia sume,
zupelnie tak jakby ci, którzy na tym zarabiaja byli panami
zajmowanych przez siebie terenow. Co więcej, wyglada na to, ze w
Meksyku uwaza się, ze tylko o nie warto dbac, gdyż przynosza
materialne korzysci. Poza oznaczonymi miejscami bowiem można spotkac
mnostwo odpadow, a szczegolnie plastikowe butelki po napojach
gazowanych, np. Coca-Coli, która na polwyspie Yucatan jest bardzo
popularna.
Po dotarciu na drugi
koniec wyspy naszym oczom ukazala się piekna swiatynia boginii
Ixchel, patronki milosci i medycyny, ksiezyca i plodnosci. Zachwycila
mnie magia tego miejsca..nie tylko ze względu na swe piekno, ale i
wyczuwalna w powietrzu energie. W poblizu na skalach wylegiwaly się
dumne i spokojne jaszczurki, które nie wykazywaly jakichkolwiek obaw
wzgledem ciekawskich turystow.
Po krotkim spacerze
zdecydowalismy się na powrot do hostelu wschodnim wybrzezem Isla
Mujeres, które okazalo się znacznie bardziej autentyczne. Tu
moglismy nareszcie przyjrzec się blizej miejscowej ludnosci, która
usmiechala się do nas przyjaznie i pozdrawiala ze swych domkow
malowanych na przerozne kolory teczy. Wiele z nich wciąż nie było
ukonczonych i zapraszalo u swych drzwi do sprobowania miejscowych
specjalow lub zakupu przedmiotow domowego uzytku. Jednym z poznanych
przez nas wyspiarzy był Oscar, który z duma pokazal nam zlapane
przez siebie homary. To spotkanie pozwolilo mi zrozumiec, ze pomimo
dochodow uzyskiwanych dzieki turystyce, duza część miejscowych
wciąż zyje bardzo skromnie i w związku z tym poszukuje innych
zrodel zarobku. Niestety czasami wiaza się one z niszczeniem
bogactwa naturalnego wyspy.
Po poludniu udalismy się
na najpiekniejsza plaze Isla Mujeres- Playa Norte, która nie bez
powodu uznawana jest za klejnot wyspy. Oczarowala mnie swoim
spokojem, delikatnym bialym piaskiem i turkusowa barwa morza, którego
cieplo cudownie piescilo nasze zmeczone po calym dniu ciala. Jak
dzieci cieszylismy się mozliwoscia zaglebienia się w niej po uszy.
Znow poczulam te niewyslowiona wolnosc i wdziecznosc za mozliwosc
realizacji marzenia o pozdrozy po ziemi prekolumbijskich cywilizacji.
Nastepnego dnia zdecydowalismy się jednak na opuszczenie tego
rajskiego zakatka i podroz do nastepnego etapu wyprawy- Meridy. Los
caracoles, Ewe i Ivan, zmierzali już na spotkanie nowych ludzi,
miejsc i wydarzen, których tajemnica stawala się coraz bardziej
osiagalna..
Dziekuje, czytam z ciekawościa, prosze o jeszcze. Serdecznie Was Kochani pozdrawiam :)
ResponderEliminarBardzo dziekuje za mily komentarz i duchowe wsparcie Pani Elen :) W kolejnej odslonie nasza podroz do Meridy i Campeche, slicznego kolonialnego miasteczka u wybrzeza Zatoki Meksykanskiej. Pozdrawiam cieplutko i zycze wielu cudownych chwil w Nowym Roku!
ResponderEliminar