martes, 31 de diciembre de 2013

Isla Mujeres- nasze drzwi do swiata Majow i jego tajemnic

¡NOVEDAD EN EL BLOG! Como ya sabéis, esta parte del viaje por tierras latinoamericanas se ha convertido en una aventura de dos, por lo que algunos post contarán con aportaciones de Ewe, habrá artículos que los escriba ella quizá en polaco para sus fans... En este, a continuación escribirá unas palabras en polaco sobre sus impresiones de Isla Mujeres, si alguien no-polaco-parlante está interesado, ¡Google Translator es tu mejor amigo! :-D

Hola a todos! Me alegro mucho de poder daros la bienvenida y desde este momento compartir algunas de mis impresiones sobre las experiencias que viviremos durante el viaje. Mi primer post estará escrito en mi lengua materna porque lo he prometido a mis compatriotas. Los próximos intentaré publicarlos en polaco y español. Ayy...¡qué emoción! :)

Witajcie kochani! Ogromnie sie ciesze, ze moge wam zaprezentowac moj pierwszy post dotyczacy podrozy na magiczna Isla Mujeres. Mam nadzieje, ze bedzie to dla was przyjemna i wzbogacajaca lektura. Jesli chcielibyscie dowiedziec sie czegos wiecej na temat tego i innych miejsc, o ktorych pozniej, smialo pytajcie. Chcialabym moc zabrac was wszystkich w te podroz, chocby wirtualnie!

Pierwsze chwile w naszym pokoiku na pietrze w hostelu Poc-Na. Leze na lozku wsluchujac się w uderzajacy o sciany budynku deszcz i przygladajac się lisciom palmowym, które z potezna sila kolysze huczacy wiatr. To moja pierwsza w zyciu karaibska ulewa! Wspaniale jest moc się przygladac potedze przyrody z bezpiecznej przystani jaka jest nasz nowy dom.

Przyjechalismy tu przedwczoraj. Lot z Dusseldorfu do Cancun był dlugi i meczacy. Mimo wszystko spedzilismy go w dość roznorodny sposob. Momenty snu przenikal czas na ogladanie filmow, które moglismy wybrac sposrod pokaznej listy oferowanej nam w samolocie oraz sluchanie muzyki. Jednak najwspanialsza była rozmowa o tym wydarzeniu w naszym zyciu, gdy zdecydowalismy się zostawic wszystko za soba i rozpoczac razem nowy etap na budzacym wciąż tajemnice kontynencie- Ameryce Lacinskiej. Jestesmy otwarci na wszelkie niespodzianki jakie może przyniesc nam podroz. Wiemy bowiem, ze Wszechswiat przygotowal dla nas cos, co na zawsze zmieni nasze postrzeganie swiata.

Isla Mujeres polozna jest niedaleko Cancun. Aby się tu dostac postanowilismy wybrac przeprawe promem do Puerto Juarez. Juz pierwsze minuty przejazdzki po Morzu Karaibskim umilil nam koncert meksykanskiego gitarzysty, który wprowadzil nas w nastroj tej magicznej ziemi Majow piosenka „El Pescador” Lily Downs. Wiala ciepla bryza, a lodz mknela z duza predkoscia, pozostawiajac po sobie morska piane. W oddali tlily się już swiatla domostw na wyspie, które witaly nas niesmialo. Zamknelismy oczy i po prostu byliśmy. W powietrzu pachnialo wolnoscia i obietnica niezapomnianych w naszym zyciu chwil.

Po dotarciu do Puerto Juarez rozpoczelismy poszukiwania hostelu Poc-Na, który wczesniej nam polecono. Okazalo się, ze to przystanek na drodze hippiesow oraz podobnych do nas poszukiwaczy wrazen w roznym wieku i o roznej narodowosci. Szczegolnie milo wspominam staruszka z Anglii, który pomimo zewnetrznych oznak uplywajcego czasu pelen był wigoru, optymizmu i checi blizszego poznania nowo przybylych. Spedzilismy razem krotki czas na pogawedce oraz wymienilismy spostrzezenia na temat swiata i jego skarbow. Hostel oferowal ponadto bezplatne lekcje jogi na plazy kazdego ranka i koncerty znanych meksykanskich artystow. Gdyby nie to, ze nasz pobyt na wyspie okazal się niezwykle krotki z powodu warunkow pogodowych z pewnoscia skusilibysmy się na uczestnictwo w jednej z propozycji.


Nastepnego dnia po dotarciu na Isla Mujeres wybralismy się w przejazdzke rowerowa po wyspie. Okazalo się, ze nie trudno objechac ja w ciagu kilku godzin. Ma ona zaledwie 8 km dlugosci. Podczas podrozy na jej przeciwlegly brzeg zdalismy sobie sprawe z tego, ze nielatwo zblizyc się do wybrzeza aby zazyc kapieli w morzu i znalezc mniej uczeszczany zakatek. Cala zachodnia część Isla Mujeres zajeta jest przez prywatne posiadlosci i eleganckie kurorty, co choc tak popularne w dzisiejszych czasach wciąż mnie zaskakuje. Aby dostac się do najpiekniejszych zakatkow swiata musisz zaplacic odpowiednia sume, zupelnie tak jakby ci, którzy na tym zarabiaja byli panami zajmowanych przez siebie terenow. Co więcej, wyglada na to, ze w Meksyku uwaza się, ze tylko o nie warto dbac, gdyż przynosza materialne korzysci. Poza oznaczonymi miejscami bowiem można spotkac mnostwo odpadow, a szczegolnie plastikowe butelki po napojach gazowanych, np. Coca-Coli, która na polwyspie Yucatan jest bardzo popularna.

Po dotarciu na drugi koniec wyspy naszym oczom ukazala się piekna swiatynia boginii Ixchel, patronki milosci i medycyny, ksiezyca i plodnosci. Zachwycila mnie magia tego miejsca..nie tylko ze względu na swe piekno, ale i wyczuwalna w powietrzu energie. W poblizu na skalach wylegiwaly się dumne i spokojne jaszczurki, które nie wykazywaly jakichkolwiek obaw wzgledem ciekawskich turystow.



Po krotkim spacerze zdecydowalismy się na powrot do hostelu wschodnim wybrzezem Isla Mujeres, które okazalo się znacznie bardziej autentyczne. Tu moglismy nareszcie przyjrzec się blizej miejscowej ludnosci, która usmiechala się do nas przyjaznie i pozdrawiala ze swych domkow malowanych na przerozne kolory teczy. Wiele z nich wciąż nie było ukonczonych i zapraszalo u swych drzwi do sprobowania miejscowych specjalow lub zakupu przedmiotow domowego uzytku. Jednym z poznanych przez nas wyspiarzy był Oscar, który z duma pokazal nam zlapane przez siebie homary. To spotkanie pozwolilo mi zrozumiec, ze pomimo dochodow uzyskiwanych dzieki turystyce, duza część miejscowych wciąż zyje bardzo skromnie i w związku z tym poszukuje innych zrodel zarobku. Niestety czasami wiaza się one z niszczeniem bogactwa naturalnego wyspy.


Po poludniu udalismy się na najpiekniejsza plaze Isla Mujeres- Playa Norte, która nie bez powodu uznawana jest za klejnot wyspy. Oczarowala mnie swoim spokojem, delikatnym bialym piaskiem i turkusowa barwa morza, którego cieplo cudownie piescilo nasze zmeczone po calym dniu ciala. Jak dzieci cieszylismy się mozliwoscia zaglebienia się w niej po uszy. Znow poczulam te niewyslowiona wolnosc i wdziecznosc za mozliwosc realizacji marzenia o pozdrozy po ziemi prekolumbijskich cywilizacji. Nastepnego dnia zdecydowalismy się jednak na opuszczenie tego rajskiego zakatka i podroz do nastepnego etapu wyprawy- Meridy. Los caracoles, Ewe i Ivan, zmierzali już na spotkanie nowych ludzi, miejsc i wydarzen, których tajemnica stawala się coraz bardziej osiagalna..

2 comentarios:

  1. Dziekuje, czytam z ciekawościa, prosze o jeszcze. Serdecznie Was Kochani pozdrawiam :)

    ResponderEliminar
  2. Bardzo dziekuje za mily komentarz i duchowe wsparcie Pani Elen :) W kolejnej odslonie nasza podroz do Meridy i Campeche, slicznego kolonialnego miasteczka u wybrzeza Zatoki Meksykanskiej. Pozdrawiam cieplutko i zycze wielu cudownych chwil w Nowym Roku!

    ResponderEliminar